sobota, 3 września 2011

Jak się bać - instrukcja B

Obgryzłem wszystkie palce, ze wszystkiego.
Paznokieć, skórki, linie papilarne. Krew się leje. Odrosną kurwy!
Proste czynności zaczęły sprawiać ból, od kiedy brudzę ich treść na czerwono.

A wszystko przez to, że ktoś zamalował mi judasza i umieścił wewnątrz szklanej cegły.
-Jak tam dzisiaj?
-Doskonale!
-Na prawdę? ...cieszę się
-Nie, ale sądziłem, że nie spytasz raz jeszcze.

Nie musimy już dłużej czekać.
Na szczęście sierpień się już skończył, przez co nie grozi mu przeładowanie postami.
Niemalże równolegle do sierpnia, przeminął lipiec - miesiąc odrodzenia i śmierci jednocześnie. Wkroczyłem bowiem w nowy wiek, a zaniedbałem ciebie, Dżesi.
Tak. Śmierć i urodziny jednocześnie.
-Bo przecież kawa nie wyklucza herbaty.
-Prawda?

Biały ptak, czarny ptak, rajski ptak.
Życie zatacza koło za kołem. I nie robi tego subtelnie. Nie. Wywala całą zawartość inwentarza. Chce ci tym sypnąć w twarz. Cały bieg zdarzeń i proces zawracania do określonego punktu jest tak wyraźny i krótki w czasie, że nie sposób nie zwymiotować z nadmiaru informacji. Nie sposób go też nie zauważyć. I nie próbuj udawać, że nie widzisz, nie odwracaj wzroku. Bo wtedy dopiero da ci popalić. Poddaj się temu. Wsłuchaj się, jak w tę pojedynczą nutę, którą cała drżysz, kiedy czasem stoisz nieruchomo przed ścianą. Bo przecież nie ma w tym nic złego, że rzeczy spotykają nas codziennie od nowa i są takie same.
-Czyżby?
-Skończ.

Głęboko wierzę w niezwykłość pojedynczych chwil, magię niedopowiedzeń. W przypadek i zbieg okoliczności, gesty i rozwojową, metafizyczną siłę samotności. 100lat samotności. Lubię zmiany i ich nieuchronność, humor podszyty melancholią i wszystko, co dziwne, mroczne, niepokojące... jak fotografie Diane Arbus.

3.
* Z przesady: Spakować kwiaty i jebnąć to wszystko w pospolity, publiczny kosz.
* Lubię ten moment po skończonej medytacji. Jakby ukołysany, cały moment.
* Ta chwila, kiedy przed ścianą drży we mnie pojedyncza nuta.
* Lubię wdawać się w detale. Dekorować potrawy.
* Te uśmiechy przez szybę autobusu.
* Nigdy nie solę na talerzu.
* Całować w usta
   Głaskać po stopie
   Lizać oko

A wiesz co lubię w gołębiach?
Że mogą bezkarnie skakać na różne przedmioty, nie martwiąc się, że je zarwą. I nie dlatego, że SĄ bardzo lekkie, ale one po prostu potrafią...
-latać.
 I wolę najlepszy orgazm od najlepszej kawy. Wiesz?

-A co z obietnicą? No dalej, rzuć we mnie kagankiem oświaty!
-Tak. Pora rozpocząć nowy cykl <na oko> dziesięciu ludowych porad. Poprzedni się już zadomowił, a mądrości czekają.

1. Jak zrywać gumę z ubrań.
   a) Jeśli jest świeża, to nie drap jej bez sensu. Niezależnie od okoliczności rozbierz się i wrzuć ubranie do zamrażalnika na pół godziny. Daj gumie i sobie czas. To idealny moment na butelkę wina, poza tym chodzi tu o, prawdopodobnie, najlepszą kieckę. Następnie energicznie wykrusz gumę. Resztki? -patrz pkt. b

   b) Jeśli zdarzyło ci się usiąść na gumie i zobaczysz to po czasie, wykonaj polecenie z punktu a. Jeśli nie pomogło, weź papierowy ręcznik, złóż go na pół i połóż na plamie. Teraz spróbuj wyprasować miejsce przez ten ręcznik. Następnie powtórz pkt. a




Nie myśl, że telefon poda ci numery, które chciałabyś nakręcić. Dlaczego miałby ci je podać?
-Dziś już nie spytam o nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz