środa, 10 października 2012

Nie chcieliśmy mieć kosza, żeby nie mieć problemów.

Post sierpniowy. Publikuję dopiero teraz, bo, jak Marcin Kydryński, przy wyborze czwartej okładki, nie mogłem zdecydować się na tytuł.
Do rzeczy.


Jak to miło sobie siąść i włączyć. Poczytać o życiowych dokonaniach i niedokonaniach.

Znów zaniedbana, ale już się o to nie troszczysz. Troszczysz się o mnie i wiesz, że wrócę. Zawsze wracam.
Chyba za bardzo cię nauczyłem, że nasze życia i problemy są do siebie podobne. A one przecież tylko się przeplatają.  Bo na przykład ja, za każdym razem, kiedy wsypuję do szklanki kwasek cytrynowy, boję się, że trafi mi się pestka. Ty natomiast zastanowisz się, w tym momencie, na ile sposobów można pokroić pomidora.

Pomyślałem sobie, wyjdę dziś, na poszukiwanie spokoju albo natchnienia. Wyjdę,
a może wiatr i deszcz wybawią mnie od zbyt długiego i nieco teatralnego spaceru
w samotności. I chciały mnie wybawić, ale pozostawiły otwartą furtkę, którą niespodziewanie wykorzystałem. Wybawiały mnie na tyle teatralnie, że nie sposób było w to nie popłynąć i nie zostać. Ale starówka nie działa uspokajająco. Nie ma mowy.
Pomyślałem więc, chętnie się zakocham. Szukam sobowtóra. Kogoś z plecami, szyją
i ramionami. Kogoś, kto nie jest napuszony i podchodzi do ludzi ze zrozumieniem. Kto uważa, że ludzie są z natury dobrzy, a nie na odwrót. Mężczyzny śpiącego, o smutnej twarzy. Prawdziwego faceta, ale z wadą, bo jak ostatnio zauważyłem, każdy szuka kogoś z wadą. Wadą określającą samego poszukującego. Dla mnie na przykład, kochanka niecierpiącego sztuki. Mającego swoje dziwactwa.
Na dodatek chyba starszego.
Dlaczego po trzydziestce?
-bo nie mają trądziku, proste.
Właśnie.
Tylko tu, znów, jak powiedziała Jane Austen:
Jedna połowa ludzi na świecie nie potrafi zrozumieć, dlaczego drugiej połowie coś sprawia przyjemność.
Przerzuciłem z tysiąc internetowych stron i mam kilka perełek, do tej pory nie zamkniętych. Czekają na kartach przeglądarki na ponowne otwarcie, i na to, żeby się wreszcie odważyć i 'zagadać'. Ale znam życie i siebie. Nic się nie stanie i chyba nawet nie będę tego zmieniał. Nie odważę się ani ingerować w siebie, ani w przeznaczenie,
w nikogo. Z resztą nie da się ingerować w przeznaczenie. Nie da się rozgotować ziemniaków. Chciałbym jedynie wyleczyć się z uzależnienia od innych ludzi. Być w stanie podejmować racjonalne decyzje samodzielnie. Coś na kształt:
Nie opuszczaj mnie nigdy, pozwól, że cię na chwilę opuszczę.
Znów nie umarłem. Tym razem nawet bez zapowiedzi. Kolejny raz stopy podparte są
o dno. Znów zaczynam. Bez punktu zwrotnego i bez fajerwerków. Tym razem w ciszy
i pozornej akceptacji świata. Czekam na przełom. Tym czasem ktoś, o kim wspominała moja przyjaciółka Tara, Medium Jasnowidz, psuje mi plany, zamalowuje judasza. Codziennie na inny kolor, codziennie inaczej. Nieraz po prostu przykleja na to kartkę papieru.


O życiu w czasie dokonanym i niedokonanym.
Szukam kontaktu ze znajomymi poprzez zmianę statusu na online.
A podczas ogarniania internetu papieros gaśnie. Kilka mocnych buchów nie zawsze wystarczy odkąd weszła ta nowa ustawa. Bywa, że nie obejdzie się bez zapalniczki sztormowej. Elektroniczny papieros jest natomiast tak nieskomplikowany, elektrycznie bezceremonialny, że nie pomaga.
W każdym razie, Miszel Płakard jest.

Kontaktu i natchnienia!




Miało być z humorem, z jajem, więc może co, na koniec, dam.

Dziś w telewizji usłyszałem zapowiedź.
To stanie się tej nocy... Nie będzie schronienia, ani odwrotu. Nie będzie czasu na strach, ani odwagę. Nie będzie krzyku, ani ciszy.
Nie będzie niczego. Zapowiedź końca świata.
Traf chciał, że była to olbrzymia, gorąca, czarna kometa, znajdująca się już niedaleko Ziemi, mająca unicestwić świat.
Traf chciał, że była to zapowiedź filmu.
Best regards,
Billord



2 komentarze:

  1. Dlaczego od tak dawna cisza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny raz nie umarłem.
      Ciągle szukam zdjęcia, ale chyba pora już skończyć wybrzydzać. Zabieram się do roboty.

      Usuń