poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Płoną świeczki na grobach Dżesiki, Andżeliki, Łucji.

-Wbrew temu, co mówiłem, nie umarłem.
 A ty jak myślisz Dżesi? Jak umrzesz?
-Spadnie na mnie gwiazda.


Mówią, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Kolejny raz wypada mi się zgodzić, i to ze skruchą.
Człowiek ma ograniczoną ilość miejsc dla ludzi zwanych przyjaciółmi. Każdy kolejny wypycha wcześniejszego. W moim przypadku są to chyba 3 miejsca   _  _  _.
Płoną świeczki na grobach Dżesiki, Andżeliki, Łucji.



Wszystko to miało być bardzo osobiste, a w związku z tym zaszyfrowane. Jednak na szyfrowanie trzeba mieć nastrój. Coś w rodzaju głębokiego upadku i bycia na dnie, albo pierwszego momentu, kiedy jeszcze całą stopą dotykasz dna i masz lekko ugięte kolana. Ciągle umoczony w tym dnie, ale już próbujesz się odepchnąć. Dziś mam tylko duże palce w mule, dlatego szyfrów chyba nie będzie. Poza tym, mam wrażenie, że o pewnych sprawach trzeba wprost.
-Czyż nie, Dżesi?


Tym czasem, na mostku w Nortfolk już mniej emocji. Jakby bardziej zapomniany w sobie.
Ale obiecałem, więc masz: Zostałem rzucony. Tak, rzucony. Nie to, że dla kogoś młodszego, nic z tych rzeczy. Zostałem rzucony gdzieś w ciemną otchłań oceanu. Gdzieś, gdzie indziej, gdzieś, gdzie nie ma już nic.
Przez cały ten czas chodziłem nerwowo: 
"Zadzwonić i życzyć Mu nocy...
-Odbierz, odbierz, odbierz..."

A później natrafiłem na Márquez'a: "Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło."
I chociaż początkowo go odrzuciłem, to jednak, ze względu, na ogólna sympatię, pozostał w pliku, na pulpicie. Trochę trwało i być może zrozumiałem go zbyt "po swojemu", ale wydaje się, że sprowadził mnie znów do świata drobnych spraw. Zwróciłem wzrok w stronę mikro-makro świata. Czuję, jak tysiące maleńkich bąbelków musują pod stopami zanurzonymi w mulisty piasek, i to one nie pozwalają mi opaść. Dźwięki. Smaki. Sytuacje. Kolory. Przedmioty. Zapachy.

1.  
* stukot obcasów
* hiszpańska gitara
* drżenie filiżanki na spodku
* migawka aparatu
* jazda na wstecznym biegu
* jazda po żwirze
* zamykanie wiecznego pióra 
* głos Petera Gabriela
* wymawianie słowa Klara 

"(Klara) drapała się delikatnie, opuszkami palców, zbierając myśli."
"Ktoś przed nią stał. Wówczas zdała sobie sprawę z tego, że granatowa sukienka jest tą samą, w którą matka ubrała ją tej niedzieli, że uczesanie jest identyczne z jej własnym, że rysy twarzy należą do niej, że LUSTRO jest duże, a jego rama skryła się w półmroku."

Oto zdał sobie, Billord, sprawę z tego, że marzeń nie można łapać, a jedynie gonić. Bowiem złapane marzenie przestaje być wymarzone.

-Histeria
-Histeria!

W bąbelkach ciężko się pływa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz